Zdecentralizowana sieć społecznościowa Mastodon, która okazała się przebojem po przejęciu Twittera przez Elona Muska, w końcu ub. roku zyskała wielu nowych użytkowników.
Ja akurat dziennikarstwo i działalność Gosi Fraser bardzo cenię - zwłaszcza całe techspresso.cafe, które ogarnia praktycznie sama. I warto by takie osoby przyciągnąć na fediwersum, bo za nimi idą czytelnicy i czytelniczki, a nie je do tego zniechęcać. Nie wiem, czy poza Nią i fundacją Panoptykon ktoś w polskim mainstreamie ogarnia temat prywatności, bigtechów itp. - jeśli tak, to będę wdzięczna za polecenie. Wiem, że są Twoje teksty w oko.press czy na szmerze, że wychodzą sporadycznie podcasty niebezpiecznika - ale to jednak nie ta sama skala. Ludzie odpływają z masto i to fakt. A że czym innym będzie dogłębna analiza, a czym innym krótkie streszczenie zagranicznego artykułu, to osobna kwestia.
Sama na pretendujący do miana zastąpienia indymediów szmer wrzucam głównie streszczenia, zajawki czy jakieś hybrydy tłumaczenia ze streszczeniem. Powinnam zrezygnować, bo to pierdololo i gównodziennikarstwo?
Powinnam zrezygnować, bo to pierdololo i gównodziennikarstwo?
Jest różnica między streszczeniem a gównodziennikarstwem. Wired nie zrobił dobrej roboty jeśli chodzi o interpretację danych. CyberDefence24 nie zrobił dobrej roboty sprawdzając, czy to, co streszczają, ma sens.
Also, żeby było jasne: nikt nie krytykuje Ciebie osobiście za wrzucenie tego na szmer. Wręcz przeciwnie. O takich słabych hot-tejkach też trzeba rozmawiać!
Ludzie odpływają z masto i to fakt.
Ludzie odpływają, inni ludzie przypływają. W listopadzie/grudniu przyszła fala, fedi urosło z 600k do 4mln aktywnych kont, dziś to ok. 2.5mln aktywnych kont. To samo stało się w kwietniu, tyle, że w innej skali.
Fedi to nie jest startap, który ciśnięty jest przez inwestorów by rósł w nieskończoność, i ma $milijony na promocję, UI/UX, i tak dalej. Fedi to ogród, który tworzymy razem.
Piszesz o “pogardzie”, ja wspomnę w takim razie o “poczuciu uprzywilejowania” — przychodzą ludzie z Twittera i żądają, żeby “było jak tam”. A bo interfejs inny, a bo ulubionych kont nie ma, a bo “toot”, nie “tweet” (serio, i takie zastrzeżenia widziałem!). Nie mówię, że Ty, nie mówię, że Gosia Fraser, ale sporo takich reakcji mi się o oczy obiło, i szczerze powiedziawszy to boli. Bo często to te same osoby, którym się od lat mówiło “obczaj, chodź, pokażę, wytłumaczę” i uderzało się w ścianę “a po co, małe to i bez sensu, tłiter lepszy”.
Przyszedł Melon i nagle się okazało, że tłiter nie halo. I te same osoby wbijają nagle na fedi, kręcą nosem i wysuwają żądania. To trochę tak, jakbyś budowała bezpieczną przystań od lat, ludzie się z Ciebie śmiali, że po co, przecież jest corpomarina po drugiej stronie zatoki. A jak przyszedł sztorm, wszyscy chcą nagle u Ciebie nocować, ale narzekają, że pomosty inaczej wyglądają, niż w corpomarinie, która ich notabene zbanowała bo nowy właściciel ma odjazd. 🤷♀️
Więc ja sobie dalej będę budował bezpieczną socjalmediową przystań, jak ktoś ma ochotę dołączyć i budować razem, fajno i jedziemy. Chciałbym więcej polskojezycznych osób na fedi, ale nie mam pomysłu jak w tym kierunku podziałać — poza pisaniem o fedi w mainstreamie i reagowaniem, jak ktoś w ~mainstreamie pisze o fedi głupoty. Jak masz pomysł, zamieniam się w słuch.
“Wired nie zrobił dobrej roboty jeśli chodzi o interpretację danych. CyberDefence24 nie zrobił dobrej roboty sprawdzając, czy to, co streszczają, ma sens.[…] Ludzie odpływają, inni ludzie przypływają. W listopadzie/grudniu przyszła fala, fedi urosło z 600k do 4mln aktywnych kont, dziś to ok. 2.5mln aktywnych kont. To samo stało się w kwietniu, tyle, że w innej skali.”
Czyli chodzi o same dane (Ty piszesz o całym fedi, a oni o masto - więc nie wiem, czy ich dane są błędne?) czy o interpretację? Ciężko dyskutować nad interpretacją zawierającą się w 1 zdaniu (“Być może trudnościom z nawigacją po tej usłudze lub też po prostu chęcią pozostania na Twitterze”), ale w kontekście migracji z twittera nie widzę tam błędów. Ot, zauważyli odpływ po listopadowym zainteresowaniu, odnotowali ten fakt i tyle.
“Jest różnica między streszczeniem a gównodziennikarstwem. Wired nie zrobił dobrej roboty jeśli chodzi o interpretację danych. CyberDefence24 nie zrobił dobrej roboty sprawdzając, czy to, co streszczają, ma sens. Also, żeby było jasne: nikt nie krytykuje Ciebie osobiście za wrzucenie tego na szmer. Wręcz przeciwnie. O takich słabych hot-tejkach też trzeba rozmawiać!”
I jakby tu teraz przyznać, że nie tylko nigdy nie sprawdzam, czy ludzie z netzpolitik.org czy heise.de zrobili dobrą robotę (zaufanie mam de facto do 3 publicystek, więc reszta to ryzyko), ale że też w pośpiechu wiele tekstów polskojęzycznych po prostu udostępniam bez czytania :-/ Wciąż nie rozumiem tej różnicy między “streszczeniem” a “gównodziennikarstwem”. I chyba wrzucę to jako osobny wątek, bo pod kątem tego “jakich treści oczekujemy na szmerze” to istotne zagadnienie.
"Piszesz o “pogardzie”, ja wspomnę w takim razie o “poczuciu uprzywilejowania” — przychodzą ludzie z Twittera i żądają, żeby “było jak tam”. A bo interfejs inny, a bo ulubionych kont nie ma, a bo “toot”, nie “tweet” (serio, i takie zastrzeżenia widziałem!). Nie mówię, że Ty, nie mówię, że Gosia Fraser, ale sporo takich reakcji mi się o oczy obiło, i szczerze powiedziawszy to boli. Bo często to te same osoby, którym się od lat mówiło “obczaj, chodź, pokażę, wytłumaczę” i uderzało się w ścianę “a po co, małe to i bez sensu, tłiter lepszy”.
Przyszedł Melon i nagle się okazało, że tłiter nie halo. I te same osoby wbijają nagle na fedi, kręcą nosem i wysuwają żądania. To trochę tak, jakbyś budowała bezpieczną przystań od lat, ludzie się z Ciebie śmiali, że po co, przecież jest corpomarina po drugiej stronie zatoki. A jak przyszedł sztorm, wszyscy chcą nagle u Ciebie nocować, ale narzekają, że pomosty inaczej wyglądają, niż w corpomarinie, która ich notabene zbanowała bo nowy właściciel ma odjazd. 🤷♀️"
tutaj muszę przyznać Ci rację
“Chciałbym więcej polskojezycznych osób na fedi, ale nie mam pomysłu jak w tym kierunku podziałać — poza pisaniem o fedi w mainstreamie i reagowaniem, jak ktoś w ~mainstreamie pisze o fedi głupoty. Jak masz pomysł, zamieniam się w słuch.”
Dodałabym do tego reagowanie, gdy ktoś w fedi pisze głupoty czy po prostu reaguje w sposób mało empatyczny. Odnosząc się do Twojej analogii - gdy ktoś podczas sztormu wyląduje w bezpiecznej przystanii, to zrozumieć, że przeżył sztorm, że jest to dla niego trudne, że trzeba mu dać czas i że gadki o tym, że bezpieczna przystań jest super, a corpomarina chujowa nie są dobrym rozwiązaniem. Nie krytykować, gdy ktoś z Korpomariny nie zna dobrze waszego języka czy inaczej się ubiera. I żeby nie było: ludzie w fedi są generalnie milsi, niż na tt, więc to raczej kwestia stopowania co niektórych, żeby nowi użytkownicy nie musieli radzić sobie z nimi sami.
Przyznam Ci rację, że może za ostro zareagowałem z tym “pierdololo”. “There’s being right and there’s being nice.” Biję się w pierś.
Problem w tym, że takich tekstów jest na pęczki, i nie wnoszą niczego wartościowego do dyskusji.
Nie zastanawiają się, czy faktycznie następuje odpływ osób z fedi, czy ludzie pozakładali kilka kont albo poprzenosili się między instancjami? Nie pytają dlaczego taki odpływ ma miejsce, jeśli faktycznie ma miejsce? Nie próbują nurkować w dane dotyczące tego, jak to wygląda na polskich instancjach w porównaniu z globalnymi danymi.
tak, spadło z ~4mln do ~2.5mln, ale od miesiąca utrzymuje na tym poziomie ~2.5-2.8mln aktywnych kont, a jeszcze w październiku całe fedi to było ~600k aktywnych kont; czyli od października wzrost czterokrotny, o 2mln aktywnych kont!
Hive, Post, i inne “alternatywy do Twittera”, które próbowały jakoś ściągnąć osoby z ćwierkacza, ściągnęły ich mniej, niż fedi.
I nawet nie wspominają, czy mówią o danych całej fedi, czy tylko Mastodona, co sama zauważyłaś!
Takie opracowania naprawdę niczego nie wyjaśniają, nie mają w zasadzie żadnej wartości informacyjnej, poza nakręcaniem narracji w jedną czy drugą stronę. Można by napisać naprawdę porządną, fajną, ciekawą, podpartą danymi analizę, jeśli by się zanurkowało w to, co wymieniam wyżej. Ale nie, łatwiej pojechać z “Mastodonowi spada!”
Z “ogarnianiem” tematu prywatności i bigtechów w polskim mainstreamie widzę (m.in.) taki problem, że trudno być w tym wiarygodnym jeżeli się publikuje na te tematy albo głównie w bańkach big-techów albo jeśli poza to w miejscach, które są zbudowane na/uzaleznione od technologii big-techów i ich narzędzi śledzenia. Co w przypadku np własnej strony internetowej autora/ki ( -> techspresso.cafe ) jest trudne do obrony.
Jeżeli można kogoś polecić, kto się stara w tych tematach o jakąś minimalną zgodność słów i czynów to na pewno @icd@mastodon.internet-czas-dzialac.pl .
Co do samego tekstu to on powiela ten sam “bias” co większość mainstreamowych tekstów czyli zamiast pokazać świat poza big-techami w całej złożoności i bogactwie możliwości to pokazuje go przez “okienko” jednej wybranej aplikacji/platformy, której nazwa się akurat dobrze klika w danym momencie ale której losy absolutnie nie okreslają tego w jakim kierunku ten cały świat zmierza.
I chyba mam teorię dlaczego akurat tak:
Bo napisanie tekstów w stylu “Czy Mastodon wykończy Twittera” albo “Czy Mastodon się kończy” jest dla ich autorów/ek bardzo bezpieczne - gdyby się zechcieli/ały zmierzyć z pytaniem czy w ogóle należy w tych bigtechowych bańkach tkwić i np pokazać/przetestować jakie sa dla nich szersze/kompleksowe alternatywy, to mogłby się okazać że podcinają gałąź na której siedzą - czyli swoje zasięgi w korpo-mediach, zwiążane z tym modele finansowania itd.
Nie można czegoś z przekonaniem i wiarygodnie kontestować będąc jednocześnie od tego uzależnionym. No chyba, że … (jak np. Panoptykon) się uważa, że to co nam zbudowały w internecie przez ostatnie ~naście lat wielkie korporacje ogólnie nie jest takie złe, tylko trzeba naprawić trochę rzeczy, bardziej ich docisnąć prawnymi regulacjami i jakoś da się z tym żyć.
@miklo jest jakaś ogólna promocja radia, tak, ale indywidualne podcasty nie są dostępne np w Apple podcast czy na spotify - co oznacza dla nich niebyt w sensie promocji.
@miklo bo nikt w głównej ekipie wolontariuszek/y radia nie jest nerdem - są antykapitalistami ale jeśli chodzi o trendy w IT to o masto może dowiedzieli się z Twitter shitshow albo wcale. Radio zdecydowanie przyjmie pomoc w zakresie IT :)
Audycje są dostępne przez Mixcloud. Prawdopodobnie wynika to z wyborów dokonanych jakiś czas temu.
Mixcloud jest jedną z platform typu “chodź do nas”, nieudostępniającą tych materiałów na zewnątrz w sposób otwarty (chyba że o czymś nie wiem).
Korzysta z nich strona, która jest jedynym chyba frontendem do słuchania.
Przejście np. na castopod włączyłoby dostęp do audycji wszędzie. Migracja to nie pstryknięcie palcami.
Chętnie porozmawiam o możliwościach.
@m0bi13@miklo tak dobrze to wyczułeś - że był to wybór spomiędzy ogólnodostępnych rozwiązań… najgorsze jest to że nie mam pewności czy są gdzieś pliki źródłowe poza mixcloud który chyba nie pozwala pobrać z powrotem oryginalnych nagrań 😣
@movonw@miklo Można również rozważyć dołączenie nowych kanałów dystrybucji bez modyfikowania obecnego workflow radia. Jeśli umowa z Mixcloud nie zawiera jakichś punktów zabraniających wykorzystania tych materiałów gdzie indziej.
I sukcesywne uzupełnianie archiwum audycji “wstecz”.
Co do reszty: odpowiem za siebie. Pochodzą z tzw. “środowisk wolnościowych”, tylko takich sprzed 20 lat, kiedy na wspomnienie takiego zjawiska jak “prawak-wolnościowiec” reagowało się jak na wspomnienie o reptilianach i wybuchało gorzkim śmiechem. Ot, określenie dla naprawdę szeroko pojętej wolnościowej lewicy. Interesowałam się informatyką, ale nigdy nie określałam się jako ktoś ze środowiska OS, bo do tego jednak są potrzebne kwalifikacje. Z MS Office na uczelni też nie walczyłam bo prozaicznie nie czułam się na siłach (i ani to, ani wiele innych potrzebnych rzeczy nie były moimi priorytetami - prozaicznie nawet jak nie masz dzieci to doba nie jest z gumy). Mimo to prowadziłam warsztaty z aktywistycznego bhp (to, że naście lat później totalnie spierdoliłam i się do tego nie zastosowałam, to osobna kwestia), z podstaw bezpiecznego korzystania z internetu, z linuxa. Nie tylko byłam w tych alternatywach, ale też współtworzyłam je. Byłam jedną z 3 osób, które były w indymediach do końca, a nawet, gdy projekt padł, kombinowałam (biję się w pierś, że nieudolnie, ale nie jestem kurwa programistką i informatyczką, żeby sobie z tym poradzić), czy i jakie są szanse ich przywrócenia w tej czy innej formie. Ściągałam ludzi na riseupa i diasporę. W czasach, gdy fb był już popularny, byłam w kilkunastu grupach na riseupie, a gdy ktoś mnie się pytał o platformę dla dowolnej społeczności, która wpisywała się w profil działalności społecznej - zawsze polecałam riseupowe cb. Później, już w czasach fb, gdy algorytmy banowały ludzi czy grupy za lewicowe (ateistyczne, feministyczne itp.) teksty także sugerowałam (tyle, że wtedy już nieskutecznie) by przenieść się na coś innego. Więc nie pierdol mi, jak to (ja, dziennikarze, przedstawiciele różnych innych grup obecnych w korporacyjnych socialmediach - whatever) “nie chciałam zmierzyć się z pytaniem czy w ogóle należy w tych bigtechowych bańkach tkwić i np pokazać/przetestować jakie sa dla nich szersze/kompleksowe alternatywy”. Nie wiem, ile masz lat, ale możliwe, że “testowałam” (wolę określenie “współtworzyłam”) te alternatywy dłużej, niż Ty. I owszem, w pewnych aspektach się sprawdzają, w innych nie.
Odnośnie zasięgów - dla jednych nie będą ważne, dla innych tak, pozostaje kwestia grupy docelowej (vide dla kogoś ważniejszy będzie kontakt z 3 z członkami rodziny/przyjaciół na fb niż 100 obcych obserwujących w fedi). Nawet wspomniany przez ciebie Internet Czas Działać mia z tego co pamiętam akcję “publikuj u siebie, udostępniaj wszędzie”, a nie “nie tkwij w korpobańkach”. Przy czym “u siebie” dla wielu będzie ich stroną na fb. Co więcej - fedi ze swoim “brak cytowania postów, brak możliwości by posty z dużą ilością reakcji wyświetlały się najpierw” jest dla osób publicznych zwyczajnie niepraktyczne, bo czasem nie mają mocy przerobowej, by odpowiadać na każdy komentarz. Osoby publiczne - z polityki, dziennikarstwa, NGOsów, biznesu - siłą rzeczy będą chciały mieć większe zasięgi i to jest jak najbardziej ok. Nie wyprowadzisz ludzi na ulicę pisząc post na szmerze, którego nikt z twojego miasta nie czyta. Ale postem na fb, nawet, jeśli administracja grupy zostanie finalnie przejęta przez służby - już tak. Pomijając już truizm, że ograniczanie się do jojczenia w mastodonie na złą resztę świata nierozumiejącą fediwersum może wprawdzie poprawić samopoczucie i dać psychologicznie poczucie bezpieczeństwa, ale realnych zmian w zachowaniu społeczeństwa nie przynosi. W tym kontekście Musk ze swoim przejęciem twittera zrobił fediversum przysługę.
"nie można czegoś z przekonaniem i wiarygodnie kontestować będąc jednocześnie od tego uzależnionym. " - a to już postrzeganie typowe dla ludzi w spektrum, ale u większości pozostałych to tak nie działa (ew. działa tylko w odniesieniu do ich bańki). Rzadko kiedy są zerojedynkowi, jest u nich masa stanów pośrednich. Dlatego masz ludzi, którzy ograniczają spożycie mięsa, ale nie są wegetarianami, którzy są ateistami - ale na chrzest siostrzeńca do kościoła pójdą, którzy popierają ekologię - ale nieraz korzystają też z jednorazówek itp. A w przypadku bigtechów jest to jeszcze bardziej uzasadnione, bo bez ich pośrednictwa trudno dotrzeć do ludzi. Mam porównanie, jak działały grupy na riseupie i na facebooku, w tym samym czasie. Te na riseupie były fajniejsze - ale to te facebookowe ściągały na dane wydarzenie więcej ludzi, a więcej ludzi to większa świadomość problemu i większa moc przerobowa. Było spotkanie w sprawie powołania kooperatywy spożywczej, dyskusja: fb vs coś innego, niby przekonaliśmy ludzi do czegoś innego, ktoś sklikał forum - i na tym forum byliśmy chyba w 2 czy 3 osoby. Reszta po prostu olała i założyła sobie grupę na fb wychodząc z założenia, że jak ktoś nie uznaje fb, to już jego problem.
To jak z telefonem komórkowym. Nie jest obowiązkowy, nie umrzesz, jak nie będziesz go posiadać. Ale wykluczysz się społecznie. Co nie oznacza, że każdy użytkownik komórki popiera niewolnictwo w kopalniach kobaltu czy wyzysk dzieci w azjatyckich fabrykach. Mimo, że przez swoje wybory konsumenckie się do nich przyczynia. Po prostu żyjemy w zglobalizowanym świecie z jego zależnościami i kalkulujemy.
Nie wiem czemu tak wzięłaś do siebie to co napisałem.
Zwłaszcza, jeśli jak piszesz, od lat starasz się robić dobrą robotę.
Skoro próbujesz rozkładać na czynniki pierwsze moją tezę o wiarygodnym kontestowaniu
to można ją zamienić na równoważną: Nie można niczego zmienić (w sensie oczekiwać, że zmiana się dokona) nie biorąc
współodpowiedzialności za zmianę. I nie ponosząc jej ewentualnych kosztów.
Tu dochodzimy do problemu związanego ze zmianami technologicznymi.
Że ich konsekwencje nie są ani takie oczywiste ani tak proste do wyjaśnienia ludziom jak
dajmy na to kwestie zmian klimatu, spożycia mięsa, używania plastiku czy oddawania dzieci w łapy kościoła.
Dlatego big-techom dość łatwo generować narrację, że ich istnienie i model biznesowy są dobre dla ludzi.
Również blokować/wyciszać inne narracje bo to one kontrolują kanały komunikacji. Są w tym zakresie sędziami we własnej sprawie.
Z tych samych powodów łatwo na obrzeżach big-techów funkcjonować ludziom, którzy żywią się opisywaniem ich problemów ale nie proponują
żadnych skutecznych rozwiązań wewnątrz ani alternatyw na zewnątrz. A tym bardziej tych alternatyw sami nie używają.
Żeby się trzymać tematu to odpowiem na twoje pytanie “co jest ze stroną techspresso.cafe nie tak?”.
No więc dla mnie jest idealnym przykładem jak można fajnie funkcjonować na obrzeżu big-techów piszać o nich krytycznie ale tylko tak trochę, żeby ani im ani sobie nie zaszkodzić. W pełni przy tym korzystając z ich mechanizmów uzależniania.
Strona, która ma w menu “prywatność i bezpieczeństwo” a pod spodem kilkanaście śledzących korpo-skryptów i politykę prywatności która jest pusty szablonem
w stylu “lorem ipsum…”
Strona, która wprawdzie zawiera kilka tekstów o nie-korporacyjnych miejsach w internecie ale ani nie ma na to osobnego miejsca w menu (czyli nie da się znaleźć na stronie) ani też strona nie ma swojego profilu w niekorporacyjnych miejscach społecznościowych.
Niby spełnia kryterium “publikuj u siebie, udostępniaj wszędzie”, ale to “wszędzie” to są zamknięte ogródki korpo-mediów. No tak… jest jeszcze RSS, żeby sobie sledzić co tam jest publikowane ale to nie daje żadnej opcji na interakcję czy feedback dla autorki.
W każdym razie nic na tej stronie, żadne treści, linki, sugestie nie zagrażają status quo internetowych korporacji.
Dla porównania inna strona, która choć nie odcina się od korpo-mediów to jasno określa priorytety i informuje gdzie lepiej klikać: https://framasoft.org/en/
To którą z nich (czy raczej który styl) wybierasz ?
Ok, z jednej strony częściowo rozumiem Twoje podejście - jeśli otwarte oprogramowanie to twoja główna bańka, to pewnie patrzysz na ludzi krytykujących korpomedia, ale jednocześnie używających fb podobnie jak ja na ateistów chrzczących dzieci. Wiem, że mają swoje motywacje, ale do mnie one nie przemawiają i nieraz mnie krew zalewa.
Ale generalnie - wszyscy jesteśmy ludźmi, z ograniczonymi możliwościami. I fizycznymi, i psychicznymi, i ogólnie mocy przerobowej. Wyżej było coś o podcastach - słucham często, ale też w korpomediach, nie wiem, jak to niekorporacyjnie na tablecie ogarnąć. A jak zacznę to rozkminiać - to kosztem innych rzeczy. Część ludzi zawędrowała do fediwersum i przetrwała. Część odpuściła - nie dali rady. Ale skoro zrobili ten pierwszy krok, to jest nadzieja, że prędzej czy później powrócą.
Odnośnie techspresso.cafe i feedbacku do autorki - na stronie jest adres e-mail, więc obstawiam, że najprędzej tą drogą. No i forma komunikacji też jest ważna - co innego zwrócić uwagę na problem, a co innego przybrać ton wypominająco-czepialski. Odnośnie kategoryzacji treści - to z tym nigdy wszystkim nie dogodzisz, sama mam z tym problem na szmerze, bo czasem tekst zahacza mi lekko o 4 różne społeczności, de facto nie pasując do żadnej. I nie wiem, czy umieszczać w tych 4, czy tworzyć kolejny byt ponad miarę. A jeśli chodzi o treści typu “lorem ipsum” - to też obstawiałabym raczej brak czasu.
Ja akurat dziennikarstwo i działalność Gosi Fraser bardzo cenię - zwłaszcza całe techspresso.cafe, które ogarnia praktycznie sama. I warto by takie osoby przyciągnąć na fediwersum, bo za nimi idą czytelnicy i czytelniczki, a nie je do tego zniechęcać. Nie wiem, czy poza Nią i fundacją Panoptykon ktoś w polskim mainstreamie ogarnia temat prywatności, bigtechów itp. - jeśli tak, to będę wdzięczna za polecenie. Wiem, że są Twoje teksty w oko.press czy na szmerze, że wychodzą sporadycznie podcasty niebezpiecznika - ale to jednak nie ta sama skala. Ludzie odpływają z masto i to fakt. A że czym innym będzie dogłębna analiza, a czym innym krótkie streszczenie zagranicznego artykułu, to osobna kwestia. Sama na pretendujący do miana zastąpienia indymediów szmer wrzucam głównie streszczenia, zajawki czy jakieś hybrydy tłumaczenia ze streszczeniem. Powinnam zrezygnować, bo to pierdololo i gównodziennikarstwo?
Jest różnica między streszczeniem a gównodziennikarstwem. Wired nie zrobił dobrej roboty jeśli chodzi o interpretację danych. CyberDefence24 nie zrobił dobrej roboty sprawdzając, czy to, co streszczają, ma sens.
Also, żeby było jasne: nikt nie krytykuje Ciebie osobiście za wrzucenie tego na szmer. Wręcz przeciwnie. O takich słabych hot-tejkach też trzeba rozmawiać!
Ludzie odpływają, inni ludzie przypływają. W listopadzie/grudniu przyszła fala, fedi urosło z 600k do 4mln aktywnych kont, dziś to ok. 2.5mln aktywnych kont. To samo stało się w kwietniu, tyle, że w innej skali.
Fedi to nie jest startap, który ciśnięty jest przez inwestorów by rósł w nieskończoność, i ma $milijony na promocję, UI/UX, i tak dalej. Fedi to ogród, który tworzymy razem.
Piszesz o “pogardzie”, ja wspomnę w takim razie o “poczuciu uprzywilejowania” — przychodzą ludzie z Twittera i żądają, żeby “było jak tam”. A bo interfejs inny, a bo ulubionych kont nie ma, a bo “toot”, nie “tweet” (serio, i takie zastrzeżenia widziałem!). Nie mówię, że Ty, nie mówię, że Gosia Fraser, ale sporo takich reakcji mi się o oczy obiło, i szczerze powiedziawszy to boli. Bo często to te same osoby, którym się od lat mówiło “obczaj, chodź, pokażę, wytłumaczę” i uderzało się w ścianę “a po co, małe to i bez sensu, tłiter lepszy”.
Przyszedł Melon i nagle się okazało, że tłiter nie halo. I te same osoby wbijają nagle na fedi, kręcą nosem i wysuwają żądania. To trochę tak, jakbyś budowała bezpieczną przystań od lat, ludzie się z Ciebie śmiali, że po co, przecież jest corpomarina po drugiej stronie zatoki. A jak przyszedł sztorm, wszyscy chcą nagle u Ciebie nocować, ale narzekają, że pomosty inaczej wyglądają, niż w corpomarinie, która ich notabene zbanowała bo nowy właściciel ma odjazd. 🤷♀️
Więc ja sobie dalej będę budował bezpieczną socjalmediową przystań, jak ktoś ma ochotę dołączyć i budować razem, fajno i jedziemy. Chciałbym więcej polskojezycznych osób na fedi, ale nie mam pomysłu jak w tym kierunku podziałać — poza pisaniem o fedi w mainstreamie i reagowaniem, jak ktoś w ~mainstreamie pisze o fedi głupoty. Jak masz pomysł, zamieniam się w słuch.
“Wired nie zrobił dobrej roboty jeśli chodzi o interpretację danych. CyberDefence24 nie zrobił dobrej roboty sprawdzając, czy to, co streszczają, ma sens.[…] Ludzie odpływają, inni ludzie przypływają. W listopadzie/grudniu przyszła fala, fedi urosło z 600k do 4mln aktywnych kont, dziś to ok. 2.5mln aktywnych kont. To samo stało się w kwietniu, tyle, że w innej skali.”
Czyli chodzi o same dane (Ty piszesz o całym fedi, a oni o masto - więc nie wiem, czy ich dane są błędne?) czy o interpretację? Ciężko dyskutować nad interpretacją zawierającą się w 1 zdaniu (“Być może trudnościom z nawigacją po tej usłudze lub też po prostu chęcią pozostania na Twitterze”), ale w kontekście migracji z twittera nie widzę tam błędów. Ot, zauważyli odpływ po listopadowym zainteresowaniu, odnotowali ten fakt i tyle.
“Jest różnica między streszczeniem a gównodziennikarstwem. Wired nie zrobił dobrej roboty jeśli chodzi o interpretację danych. CyberDefence24 nie zrobił dobrej roboty sprawdzając, czy to, co streszczają, ma sens. Also, żeby było jasne: nikt nie krytykuje Ciebie osobiście za wrzucenie tego na szmer. Wręcz przeciwnie. O takich słabych hot-tejkach też trzeba rozmawiać!”
I jakby tu teraz przyznać, że nie tylko nigdy nie sprawdzam, czy ludzie z netzpolitik.org czy heise.de zrobili dobrą robotę (zaufanie mam de facto do 3 publicystek, więc reszta to ryzyko), ale że też w pośpiechu wiele tekstów polskojęzycznych po prostu udostępniam bez czytania :-/ Wciąż nie rozumiem tej różnicy między “streszczeniem” a “gównodziennikarstwem”. I chyba wrzucę to jako osobny wątek, bo pod kątem tego “jakich treści oczekujemy na szmerze” to istotne zagadnienie.
"Piszesz o “pogardzie”, ja wspomnę w takim razie o “poczuciu uprzywilejowania” — przychodzą ludzie z Twittera i żądają, żeby “było jak tam”. A bo interfejs inny, a bo ulubionych kont nie ma, a bo “toot”, nie “tweet” (serio, i takie zastrzeżenia widziałem!). Nie mówię, że Ty, nie mówię, że Gosia Fraser, ale sporo takich reakcji mi się o oczy obiło, i szczerze powiedziawszy to boli. Bo często to te same osoby, którym się od lat mówiło “obczaj, chodź, pokażę, wytłumaczę” i uderzało się w ścianę “a po co, małe to i bez sensu, tłiter lepszy”.
Przyszedł Melon i nagle się okazało, że tłiter nie halo. I te same osoby wbijają nagle na fedi, kręcą nosem i wysuwają żądania. To trochę tak, jakbyś budowała bezpieczną przystań od lat, ludzie się z Ciebie śmiali, że po co, przecież jest corpomarina po drugiej stronie zatoki. A jak przyszedł sztorm, wszyscy chcą nagle u Ciebie nocować, ale narzekają, że pomosty inaczej wyglądają, niż w corpomarinie, która ich notabene zbanowała bo nowy właściciel ma odjazd. 🤷♀️"
tutaj muszę przyznać Ci rację
“Chciałbym więcej polskojezycznych osób na fedi, ale nie mam pomysłu jak w tym kierunku podziałać — poza pisaniem o fedi w mainstreamie i reagowaniem, jak ktoś w ~mainstreamie pisze o fedi głupoty. Jak masz pomysł, zamieniam się w słuch.”
Dodałabym do tego reagowanie, gdy ktoś w fedi pisze głupoty czy po prostu reaguje w sposób mało empatyczny. Odnosząc się do Twojej analogii - gdy ktoś podczas sztormu wyląduje w bezpiecznej przystanii, to zrozumieć, że przeżył sztorm, że jest to dla niego trudne, że trzeba mu dać czas i że gadki o tym, że bezpieczna przystań jest super, a corpomarina chujowa nie są dobrym rozwiązaniem. Nie krytykować, gdy ktoś z Korpomariny nie zna dobrze waszego języka czy inaczej się ubiera. I żeby nie było: ludzie w fedi są generalnie milsi, niż na tt, więc to raczej kwestia stopowania co niektórych, żeby nowi użytkownicy nie musieli radzić sobie z nimi sami.
Przyznam Ci rację, że może za ostro zareagowałem z tym “pierdololo”. “There’s being right and there’s being nice.” Biję się w pierś.
Problem w tym, że takich tekstów jest na pęczki, i nie wnoszą niczego wartościowego do dyskusji.
Nie zastanawiają się, czy faktycznie następuje odpływ osób z fedi, czy ludzie pozakładali kilka kont albo poprzenosili się między instancjami? Nie pytają dlaczego taki odpływ ma miejsce, jeśli faktycznie ma miejsce? Nie próbują nurkować w dane dotyczące tego, jak to wygląda na polskich instancjach w porównaniu z globalnymi danymi.
Nie umieszczają danych w szerszym kontekście:
I nawet nie wspominają, czy mówią o danych całej fedi, czy tylko Mastodona, co sama zauważyłaś!
Takie opracowania naprawdę niczego nie wyjaśniają, nie mają w zasadzie żadnej wartości informacyjnej, poza nakręcaniem narracji w jedną czy drugą stronę. Można by napisać naprawdę porządną, fajną, ciekawą, podpartą danymi analizę, jeśli by się zanurkowało w to, co wymieniam wyżej. Ale nie, łatwiej pojechać z “Mastodonowi spada!”
Z “ogarnianiem” tematu prywatności i bigtechów w polskim mainstreamie widzę (m.in.) taki problem, że trudno być w tym wiarygodnym jeżeli się publikuje na te tematy albo głównie w bańkach big-techów albo jeśli poza to w miejscach, które są zbudowane na/uzaleznione od technologii big-techów i ich narzędzi śledzenia. Co w przypadku np własnej strony internetowej autora/ki ( -> techspresso.cafe ) jest trudne do obrony. Jeżeli można kogoś polecić, kto się stara w tych tematach o jakąś minimalną zgodność słów i czynów to na pewno @icd@mastodon.internet-czas-dzialac.pl .
Co do samego tekstu to on powiela ten sam “bias” co większość mainstreamowych tekstów czyli zamiast pokazać świat poza big-techami w całej złożoności i bogactwie możliwości to pokazuje go przez “okienko” jednej wybranej aplikacji/platformy, której nazwa się akurat dobrze klika w danym momencie ale której losy absolutnie nie okreslają tego w jakim kierunku ten cały świat zmierza. I chyba mam teorię dlaczego akurat tak: Bo napisanie tekstów w stylu “Czy Mastodon wykończy Twittera” albo “Czy Mastodon się kończy” jest dla ich autorów/ek bardzo bezpieczne - gdyby się zechcieli/ały zmierzyć z pytaniem czy w ogóle należy w tych bigtechowych bańkach tkwić i np pokazać/przetestować jakie sa dla nich szersze/kompleksowe alternatywy, to mogłby się okazać że podcinają gałąź na której siedzą - czyli swoje zasięgi w korpo-mediach, zwiążane z tym modele finansowania itd. Nie można czegoś z przekonaniem i wiarygodnie kontestować będąc jednocześnie od tego uzależnionym. No chyba, że … (jak np. Panoptykon) się uważa, że to co nam zbudowały w internecie przez ostatnie ~naście lat wielkie korporacje ogólnie nie jest takie złe, tylko trzeba naprawić trochę rzeczy, bardziej ich docisnąć prawnymi regulacjami i jakoś da się z tym żyć.
@miklo @didleth @icd ja ogarniam ten i pokrewne tematy w absolutnie niszowym medium jakim jest Radio Kapitał No i tu nie ma problemu autentyczności za to jest problem zasięgów 😅 https://radiokapital.pl/shows/bit-beat-bae/
Ale jaki problem zasięgów ? Z waszej strony wynika, że macie komplet profili w korpomediach, gdzie “są wszyscy” i gdzie “się robi zasięgi”.
@miklo jest jakaś ogólna promocja radia, tak, ale indywidualne podcasty nie są dostępne np w Apple podcast czy na spotify - co oznacza dla nich niebyt w sensie promocji.
No to dlaczego nie widzę na stronie dostepu do podcastów przez #RSS albo któryś system federacyjny np #funkwhale albo #castopod ?
@miklo bo nikt w głównej ekipie wolontariuszek/y radia nie jest nerdem - są antykapitalistami ale jeśli chodzi o trendy w IT to o masto może dowiedzieli się z Twitter shitshow albo wcale. Radio zdecydowanie przyjmie pomoc w zakresie IT :)
@movonw @miklo
Audycje są dostępne przez Mixcloud. Prawdopodobnie wynika to z wyborów dokonanych jakiś czas temu.
Mixcloud jest jedną z platform typu “chodź do nas”, nieudostępniającą tych materiałów na zewnątrz w sposób otwarty (chyba że o czymś nie wiem).
Korzysta z nich strona, która jest jedynym chyba frontendem do słuchania.
Przejście np. na castopod włączyłoby dostęp do audycji wszędzie. Migracja to nie pstryknięcie palcami.
Chętnie porozmawiam o możliwościach.
https://www.mixcloud.com/radiokapital/
@m0bi13 @miklo tak dobrze to wyczułeś - że był to wybór spomiędzy ogólnodostępnych rozwiązań… najgorsze jest to że nie mam pewności czy są gdzieś pliki źródłowe poza mixcloud który chyba nie pozwala pobrać z powrotem oryginalnych nagrań 😣
@movonw @miklo Można również rozważyć dołączenie nowych kanałów dystrybucji bez modyfikowania obecnego workflow radia. Jeśli umowa z Mixcloud nie zawiera jakichś punktów zabraniających wykorzystania tych materiałów gdzie indziej.
I sukcesywne uzupełnianie archiwum audycji “wstecz”.
Warto imo obgadać te tematy.
co jest ze stroną techspresso.cafe nie tak?
Co do reszty: odpowiem za siebie. Pochodzą z tzw. “środowisk wolnościowych”, tylko takich sprzed 20 lat, kiedy na wspomnienie takiego zjawiska jak “prawak-wolnościowiec” reagowało się jak na wspomnienie o reptilianach i wybuchało gorzkim śmiechem. Ot, określenie dla naprawdę szeroko pojętej wolnościowej lewicy. Interesowałam się informatyką, ale nigdy nie określałam się jako ktoś ze środowiska OS, bo do tego jednak są potrzebne kwalifikacje. Z MS Office na uczelni też nie walczyłam bo prozaicznie nie czułam się na siłach (i ani to, ani wiele innych potrzebnych rzeczy nie były moimi priorytetami - prozaicznie nawet jak nie masz dzieci to doba nie jest z gumy). Mimo to prowadziłam warsztaty z aktywistycznego bhp (to, że naście lat później totalnie spierdoliłam i się do tego nie zastosowałam, to osobna kwestia), z podstaw bezpiecznego korzystania z internetu, z linuxa. Nie tylko byłam w tych alternatywach, ale też współtworzyłam je. Byłam jedną z 3 osób, które były w indymediach do końca, a nawet, gdy projekt padł, kombinowałam (biję się w pierś, że nieudolnie, ale nie jestem kurwa programistką i informatyczką, żeby sobie z tym poradzić), czy i jakie są szanse ich przywrócenia w tej czy innej formie. Ściągałam ludzi na riseupa i diasporę. W czasach, gdy fb był już popularny, byłam w kilkunastu grupach na riseupie, a gdy ktoś mnie się pytał o platformę dla dowolnej społeczności, która wpisywała się w profil działalności społecznej - zawsze polecałam riseupowe cb. Później, już w czasach fb, gdy algorytmy banowały ludzi czy grupy za lewicowe (ateistyczne, feministyczne itp.) teksty także sugerowałam (tyle, że wtedy już nieskutecznie) by przenieść się na coś innego. Więc nie pierdol mi, jak to (ja, dziennikarze, przedstawiciele różnych innych grup obecnych w korporacyjnych socialmediach - whatever) “nie chciałam zmierzyć się z pytaniem czy w ogóle należy w tych bigtechowych bańkach tkwić i np pokazać/przetestować jakie sa dla nich szersze/kompleksowe alternatywy”. Nie wiem, ile masz lat, ale możliwe, że “testowałam” (wolę określenie “współtworzyłam”) te alternatywy dłużej, niż Ty. I owszem, w pewnych aspektach się sprawdzają, w innych nie.
Odnośnie zasięgów - dla jednych nie będą ważne, dla innych tak, pozostaje kwestia grupy docelowej (vide dla kogoś ważniejszy będzie kontakt z 3 z członkami rodziny/przyjaciół na fb niż 100 obcych obserwujących w fedi). Nawet wspomniany przez ciebie Internet Czas Działać mia z tego co pamiętam akcję “publikuj u siebie, udostępniaj wszędzie”, a nie “nie tkwij w korpobańkach”. Przy czym “u siebie” dla wielu będzie ich stroną na fb. Co więcej - fedi ze swoim “brak cytowania postów, brak możliwości by posty z dużą ilością reakcji wyświetlały się najpierw” jest dla osób publicznych zwyczajnie niepraktyczne, bo czasem nie mają mocy przerobowej, by odpowiadać na każdy komentarz. Osoby publiczne - z polityki, dziennikarstwa, NGOsów, biznesu - siłą rzeczy będą chciały mieć większe zasięgi i to jest jak najbardziej ok. Nie wyprowadzisz ludzi na ulicę pisząc post na szmerze, którego nikt z twojego miasta nie czyta. Ale postem na fb, nawet, jeśli administracja grupy zostanie finalnie przejęta przez służby - już tak. Pomijając już truizm, że ograniczanie się do jojczenia w mastodonie na złą resztę świata nierozumiejącą fediwersum może wprawdzie poprawić samopoczucie i dać psychologicznie poczucie bezpieczeństwa, ale realnych zmian w zachowaniu społeczeństwa nie przynosi. W tym kontekście Musk ze swoim przejęciem twittera zrobił fediversum przysługę.
"nie można czegoś z przekonaniem i wiarygodnie kontestować będąc jednocześnie od tego uzależnionym. " - a to już postrzeganie typowe dla ludzi w spektrum, ale u większości pozostałych to tak nie działa (ew. działa tylko w odniesieniu do ich bańki). Rzadko kiedy są zerojedynkowi, jest u nich masa stanów pośrednich. Dlatego masz ludzi, którzy ograniczają spożycie mięsa, ale nie są wegetarianami, którzy są ateistami - ale na chrzest siostrzeńca do kościoła pójdą, którzy popierają ekologię - ale nieraz korzystają też z jednorazówek itp. A w przypadku bigtechów jest to jeszcze bardziej uzasadnione, bo bez ich pośrednictwa trudno dotrzeć do ludzi. Mam porównanie, jak działały grupy na riseupie i na facebooku, w tym samym czasie. Te na riseupie były fajniejsze - ale to te facebookowe ściągały na dane wydarzenie więcej ludzi, a więcej ludzi to większa świadomość problemu i większa moc przerobowa. Było spotkanie w sprawie powołania kooperatywy spożywczej, dyskusja: fb vs coś innego, niby przekonaliśmy ludzi do czegoś innego, ktoś sklikał forum - i na tym forum byliśmy chyba w 2 czy 3 osoby. Reszta po prostu olała i założyła sobie grupę na fb wychodząc z założenia, że jak ktoś nie uznaje fb, to już jego problem.
To jak z telefonem komórkowym. Nie jest obowiązkowy, nie umrzesz, jak nie będziesz go posiadać. Ale wykluczysz się społecznie. Co nie oznacza, że każdy użytkownik komórki popiera niewolnictwo w kopalniach kobaltu czy wyzysk dzieci w azjatyckich fabrykach. Mimo, że przez swoje wybory konsumenckie się do nich przyczynia. Po prostu żyjemy w zglobalizowanym świecie z jego zależnościami i kalkulujemy.
Nie wiem czemu tak wzięłaś do siebie to co napisałem. Zwłaszcza, jeśli jak piszesz, od lat starasz się robić dobrą robotę. Skoro próbujesz rozkładać na czynniki pierwsze moją tezę o wiarygodnym kontestowaniu to można ją zamienić na równoważną: Nie można niczego zmienić (w sensie oczekiwać, że zmiana się dokona) nie biorąc współodpowiedzialności za zmianę. I nie ponosząc jej ewentualnych kosztów.
Tu dochodzimy do problemu związanego ze zmianami technologicznymi. Że ich konsekwencje nie są ani takie oczywiste ani tak proste do wyjaśnienia ludziom jak dajmy na to kwestie zmian klimatu, spożycia mięsa, używania plastiku czy oddawania dzieci w łapy kościoła. Dlatego big-techom dość łatwo generować narrację, że ich istnienie i model biznesowy są dobre dla ludzi. Również blokować/wyciszać inne narracje bo to one kontrolują kanały komunikacji. Są w tym zakresie sędziami we własnej sprawie.
Z tych samych powodów łatwo na obrzeżach big-techów funkcjonować ludziom, którzy żywią się opisywaniem ich problemów ale nie proponują żadnych skutecznych rozwiązań wewnątrz ani alternatyw na zewnątrz. A tym bardziej tych alternatyw sami nie używają.
Żeby się trzymać tematu to odpowiem na twoje pytanie “co jest ze stroną techspresso.cafe nie tak?”. No więc dla mnie jest idealnym przykładem jak można fajnie funkcjonować na obrzeżu big-techów piszać o nich krytycznie ale tylko tak trochę, żeby ani im ani sobie nie zaszkodzić. W pełni przy tym korzystając z ich mechanizmów uzależniania.
Strona, która ma w menu “prywatność i bezpieczeństwo” a pod spodem kilkanaście śledzących korpo-skryptów i politykę prywatności która jest pusty szablonem w stylu “lorem ipsum…”
Strona, która wprawdzie zawiera kilka tekstów o nie-korporacyjnych miejsach w internecie ale ani nie ma na to osobnego miejsca w menu (czyli nie da się znaleźć na stronie) ani też strona nie ma swojego profilu w niekorporacyjnych miejscach społecznościowych. Niby spełnia kryterium “publikuj u siebie, udostępniaj wszędzie”, ale to “wszędzie” to są zamknięte ogródki korpo-mediów. No tak… jest jeszcze RSS, żeby sobie sledzić co tam jest publikowane ale to nie daje żadnej opcji na interakcję czy feedback dla autorki. W każdym razie nic na tej stronie, żadne treści, linki, sugestie nie zagrażają status quo internetowych korporacji.
Dla porównania inna strona, która choć nie odcina się od korpo-mediów to jasno określa priorytety i informuje gdzie lepiej klikać: https://framasoft.org/en/
To którą z nich (czy raczej który styl) wybierasz ?
Ok, z jednej strony częściowo rozumiem Twoje podejście - jeśli otwarte oprogramowanie to twoja główna bańka, to pewnie patrzysz na ludzi krytykujących korpomedia, ale jednocześnie używających fb podobnie jak ja na ateistów chrzczących dzieci. Wiem, że mają swoje motywacje, ale do mnie one nie przemawiają i nieraz mnie krew zalewa.
Ale generalnie - wszyscy jesteśmy ludźmi, z ograniczonymi możliwościami. I fizycznymi, i psychicznymi, i ogólnie mocy przerobowej. Wyżej było coś o podcastach - słucham często, ale też w korpomediach, nie wiem, jak to niekorporacyjnie na tablecie ogarnąć. A jak zacznę to rozkminiać - to kosztem innych rzeczy. Część ludzi zawędrowała do fediwersum i przetrwała. Część odpuściła - nie dali rady. Ale skoro zrobili ten pierwszy krok, to jest nadzieja, że prędzej czy później powrócą.
Odnośnie techspresso.cafe i feedbacku do autorki - na stronie jest adres e-mail, więc obstawiam, że najprędzej tą drogą. No i forma komunikacji też jest ważna - co innego zwrócić uwagę na problem, a co innego przybrać ton wypominająco-czepialski. Odnośnie kategoryzacji treści - to z tym nigdy wszystkim nie dogodzisz, sama mam z tym problem na szmerze, bo czasem tekst zahacza mi lekko o 4 różne społeczności, de facto nie pasując do żadnej. I nie wiem, czy umieszczać w tych 4, czy tworzyć kolejny byt ponad miarę. A jeśli chodzi o treści typu “lorem ipsum” - to też obstawiałabym raczej brak czasu.