Takie platformy zdychają - tak było np. z nk.pl (naszą -klasą), tak było z komunikatorem Gadu-Gadu , itd itd
Autora tego artykułu poniosła niezła fantazja. 😅
I te argumenty o ratowaniu życia. To nie Twitter je ratował tylko ludzie, którzy piszą na nim posty. Poza tym większość treści tam publikowanych to była bieżąca relacja z czyjegoś życia, coś co nie ma żadnej wartości kilka dni po publikacji. To nie jest żadne archiwum historyczne. To tylko platforma, a platformę można zastąpić i to w dużo lepszy sposób. Ale tak to jest jak całe swoje życie opiera się na ufaniu wielkim korporacjom i nie widzi się żadnych alternatyw. Dzięki całej aferze rozkwita teraz Mastodon, który wcześniej był rzadko używany a funkcjonalnościami i technikaliami przewyższa Twittera i gwarantuje mniejszą cenzurę, a jeśli ta cenzura występuje to w obrębie danej instancji, którą można zmienić lub utworzyć własną, a treści będą nadal dostępne dla wszystkich. Afera związana z Twitterem to solidna lekcja dla społeczności, ale oczywiście jak można się łatwo domyślić - nie zostanie ona wykorzystana, dopóki ludzie nie zrozumieją jak bardzo są zależni w internecie od jednostki, zamiast dbać o własne dobro i niezależność.
Twitter zastąpił ludziom blogi, co moim skromnym zdaniem jest krokiem wstecz ku wolności słowa. Jeśli nie Mastodon i podobne platformy to powinniśmy wrócić do tego co było dobre i działało, ale postanowiliśmy to porzucić. Mowa tu o RSS. Twitter to właśnie taki agregator treści jak RSS, tylko scentralizowany i cenzurowany. Wystarczy stworzyć zwykłą stronę i udostępnić ludziom kanał, który mogą obserwować w swoim czytniku i wtedy żadna podobna sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca.
RSS dobrze spełnia swoje zadanie ale to jednak jednokierunowy kanał przekazu. A na fediverse funkcjonuje coraz więcej projektów, które oprócz tego, że robią to co RSS (czyli interoperacyjną subskrypcję czegoś tam) to jeszcze maja kanał zwrotny (komentarze). Miliony róznych blogów (aka “zwykłych stron”), które ciągle ludzie prowadzą, do tej pory było skazanych na rozpowszechnianie albo w zamkniętych ścianach korpo-social-mediów albo na lokalną interakcję ograniczoną tylko do tej strony. Ale teraz dodanie do takiej strony (np wordpress’a) prostego plugina automatycznie włącza ją jako pełnoprawnego członka federacji na takich samych zasadach jak np mastodona.
@miklo @radgycarp RSS jest fajny, RSS w #fediverse jeszcze fajniejszy (https://github.com/dariusk/rss-to-activitypub) ale #WordPress to strona/blog/RSS/#ActivityPub w jednym :)
Wtyczka: https://pl.wordpress.org/plugins/activitypub/
W działaniu można zobaczyć np. tutaj: @m0bi@m0bi.vivaldi.net
co jest odpowiednikiem RSS:
https://m0bi.vivaldi.net/feed/
i strony:
https://m0bi.vivaldi.net/
Tak, #Vivaldi oprócz fajnej przeglądarki daje też e-mail, bloga z ActivityPub i konto mastodona Vivaldi Social.
Firma, która jest spółdzielnią pracowników, z serwerami na Islandii.@m0bi@vivaldi.net @miklo @radgycarp @m0bi@m0bi.vivaldi.net tylko szkoda że ich przeglądarka to reskin googlowego Chromium
@ozaga @miklo @radgycarp @m0bi@m0bi.vivaldi.net Że pod spodem jest silnik renderowania Chromium to prawda. I dobrze. Ale napisać że Vivaldi to reskin, to przesada. Praca włożona w UI przez zespół programistów jest gigantyczna. Wygoda: dla mnie bomba. Bardzo dużo funkcjonlności od razu w browserze. Reskin, to może być Brave albo Edge :)
@m0bi@vivaldi.net @miklo @radgycarp @m0bi@m0bi.vivaldi.net kibicuję, żeby oprócz wyglądu robili kiedyś również silnik, ale na razie zostanę przy Firefoxie ;)
Nie ma nic dobrego w monopolizacji pod dyktando giganta :(
@ozaga @miklo @radgycarp @m0bi@m0bi.vivaldi.net Lisek to Lisek. Nie ma konkurencji. Ale czasem potrzebujesz coś na silniku chromium (Vivaldi) i webkit (Midori).
@m0bi@vivaldi.net @miklo @radgycarp @m0bi@m0bi.vivaldi.net jasne, w takich przypadkach jak najbardziej spoko!
@miklo @radgycarp @m0bi@vivaldi.net @m0bi@m0bi.vivaldi.net woow, nie wiedziałem tego. Zaraz ja zainstaluje!
Tu cię poprawię, albowiem dodanie plugina do worpresa nie czyli pełnoprawnego członka federacji, tylko wyrzuca treści z tego wordpresa do federacji. To niestety nie jest takie proste.
Widoczność autora jako konta federacji, subskrybcja treści przez konta z federacji i możliwość komentowania tych treści kontami federacji to jest wg mnie wszystko co jest potrzebne dla tego typu aplikacji. I to działa. A to, że brakuje temu pluginowi iluś tam funkcji , które ułatwiają używanie (np inicjowanie subskrypcji ze strony wordpress’a) to nie zmienia faktu, że można przy jego pomocy naprawdę łatwo sfederować kawał internetu. Takiego, który już istnieje od dawna i jest pod rozproszoną kontrolą autorów tych blogów.
@miklo @Sager Musimy pamiętać, że “zrobienie” z wordpressa “prawdziwego” actor-a ActivityPub wymagałoby dodatkowych procesów działających w tle, odbierających i rozsyłających. Na popularnych shared-hostingach koszmar. Wordpressowy cron chodzi z interwałem 5 minut. Trzeba by coś wpakować niezależnego na backend.
Imo to, co jest, to rozsądny kompromis. Przydałyby się jeszcze listy komentarzy z fedi -> komentarze wp i lista obserwujących / polubień.
Jest https://microblog.pub z PEŁNYM ActivityPubdeleted by creator
Nie chodzi przecież o to żeby namawiać ludzi na zakładanie nowych blogów WP jako drogę dojścia do fediverse, tylko o to, żeby ileś tam milionów JUŻ funkcjonujących blogów mogło sie łatwo zintegrować.
@miklo
Nie chodzi mi o blogi na WP, tylko że WP traci bezpieczeństwo wraz z dodawaniem pluginów.
Tak i nie. Też jestem zdania, że blogi były lepszym rozwiązaniem, pamiętam sprzed jakoś 15 lat akcję irańskich blogerów (już nie pamiętam, o co dokładnie chodziło, ale przez blogi starali się dotrzec do reszty świata). Ale ludzie potrzebują rozwiązań na “tu i teraz”, a różnica między twitterem a mastodonem obecnie jest trochę jak między fb a riseupowym cb te 10 lat temu. Lepszych rozwiązań używa mniej ludzi, w w przypadku ważnych wydarzeń i ruchów społecznych liczy się zasięg. Z debatą publiczną podobnie.
No, tylko żadnych bailoutów proszę.
Zamiast tego, wnioski na przyszłość i nie opierać się więcej na zamkniętych ogródkach!
z aktywistycznymi, otwartymi itp. jest podobny problem. Archiwum indymediów jest w zasadzie nie do odzyskania
Pewnie. Instancja mastodon.technology też znika za niecały miesiąc (ja swoje konto zbekapowałem). Ale to nadal totalnie inna skala.
- To nie jest pierwszy raz. Nasza historia znikała również chociażby z Google+.
- archive.org archiwizuje twittera. Może i tylko niewielki wycinek, ale zawsze coś - plus jakby nie patrzeć, za większością twittera nikt tęsknić specjalnie nie będzie. Mam nadzieję, że to, co archive.org zarchiwizuje będzie zawierało tę wartościową część.
Nic o wartości nie zostało stracone.
Dokładnie
🤷
żadna strata
@didleth Czy w takim razie utrata niezapisanych nigdy milionów (miliardów?) przemyśleń wypowiedzianych przez przekupki na targu, panów pod sklepem monopolowym, uczniów na przerwach, pogaduch pracowników biurowych w kuchni, kazań księży, opowieści przy ognisku itd. to niepowetowana strata naszej zbiorowej pamięci 🤔 ?
jak najbardziej. Z zawodu jestem historyczką. I zawsze mam dysonans między prawem do prywatności a świadomością, jak bogaty materiał źródłowy przez to przepada. Rozmowy przekupek na targu czy uczniów na przerwach to wartościowy materiał do badań socjologicznych. Ale jednocześnie każdy ma (szłusznie!) prawo do tego, by wbrew własnej woli nie być obiektem badań
@didleth Okej, pod tym względem faktycznie masz rację.
Ale i tak uważam, że autorka artykułu przesadza. Przed epoką social mediów szansa na zachowanie takiego materiału do badań socjologicznych była jeszcze mniejsza.
Czy mam rozumieć, że zanim powstały social media, miała miejsce nieustanna katastrofa? Nazwałbym to raczej utraconą okazją, nie katastrofą.
Co do nazewnictwa - to już kwestia interpretacji. A odnośnie tego, czy “przed epoką social mediów szansa na zachowanie takiego materiału była mniejsza” - to też trochę bardziej skomplikowane i nie wiązałabym tego z socialmediami jako takimi (chociaż to też), co z postępem technologicznym. Kiedyś w centrum wydarzeń trzeba były wysyłać dziennikarzy, dzisiaj większość ma telefony z kamerkami i może zdawać z danych wydarzeń relacje na żywo. Finał jest taki, że kiedyś materiału źródłowego było często za mało, dziś jest go więcej niż mocy przerobowej i problemem jest selekcja. Niedawno czytałam naukową analizę indymediów - zawierała sporo błędów, będących wynikiem tego, że autorka pisała tekst już po tym, gdy strona przestała istnieć i nie miała kontaktu z zaangażowanymi w nią ludźmi. I myślę, że z twitterem będzie podobnie tylko na inną skalę.