“My neighbourhood is called Śródmieście. The vegan paradise I’m talking about – it’s Warsaw”
I tak dobrze, że dodał o jakie Śródmieście chodzi, bo po mieszkańcu DC trzeba się wszystkiego spodziewać.
“My neighbourhood is called Śródmieście. The vegan paradise I’m talking about – it’s Warsaw”
I tak dobrze, że dodał o jakie Śródmieście chodzi, bo po mieszkańcu DC trzeba się wszystkiego spodziewać.
Ludzie mają ograniczony czas - jak mają stronę gdzie mogą zobaczyć sobie wydarzenia i też inne rzeczy, oraz stronę z tylko wydarzeniami, o w dodatku o wiele mniejszej funkcjonalności to raczej wybiorą tą pierwszą. Nie ma w tym nic złego, że ktoś próbuje takie stronki typu radar robić ale po prostu niestety czy stety to raczej strata czasu bo zwyczajnie nie spełnia to podstawowej funkcji jaka jest potrzebna przy promocji wydarzeń - nie pozwala na dotarcie do szerszego grona osób.
No ja tutaj nic nie działam raczej, czasem sobie coś napiszę na luzie. Ale żeby nagłaśniać jakieś wydarzenia etc. no to faktycznie nie ma sensu, zresztą też to próbowałem sprawdzać.
Złe to mocne słowo, ale na pewno to strata czasu i energii.
Jak masz czas i energię to wykorzystuj sobie cokolwiek do informowania ludzi, nikt nie broni. Ale nie dziw się, że ludziom się nie chce i nie uważają tego za cudowne rozwiązanie.
No w Polsce praktycznie nikt z tego nie korzysta, mało wydarzeń jest tam ogłaszanych - plus te co są organizowane, to są publikowane na FB/IG - a kopii tychże w większości wypadków na tym radarze nie ma. Nie słyszałem od nikogo by to było dla niego źródło informacji. Zresztą, masz jakieś twarde dane o ruchu na tej stronie by udowodnić, że jest inaczej? Czy też opierasz się o swoją bańkę? :)
Nikt raczej tam nie wchodzi, poza osobami, które o lokalnych wydarzeniach i tak pewnie już wiedzą. Dochodziłaby kolejna strona do odfajkowania przy prawie zerowych korzyściach z włożonych nakładów. Z treściami trzeba iść tam gdzie przede wszystkim są jacykolwiek odbiorcy, bo inaczej szkoda czasu i energii.
Ja w sumie z sentymentu przez tą nitkę zainstalowałem sobie Duolingo by chociaż trochę sobie popatrzeć na język. Tak więc udało Ci się chociaż kogoś na szmerze zachęcić. Pozdrawiam serdecznie.
Ja z esperanto zetknąłem się wiele wiele lat temu będąc harcerzem (z tego co pamiętam trochę esperantystów w ruchu skautowym czy ZHP zawsze było). Próbowałem nawet trochę się uczyć, ale niestety do teraz sam nie umiem się uczyć języków, więc gdzieś to umarło.
Subkultura esperantystów jest na pewno ciekawa (nie wiem jak teraz to wygląda z goszczeniem się po domach etc.), ale niestety nie sądzę - mimo sentymentu i jakiejś sympatii - by kiedykolwiek wyszło to poza niszę. Fajnie jednak, że są nadal młodzi ludzie, którzy się tematem interesują.
No nie zostało, stąd cudzysłów.
Wierzyć sobie można, ale trendy są realne i raczej nie wskazują by wiara w jakieś zmiany tego stanu rzeczy miała mocne podstawy.
No nie wiem, może u Ciebie w mieście, ale patrząc na inne ośrodki jest to raczej niemożliwe albo przez małą liczbę diaspory palestyńskiej, albo relatywnie sporą liczbę osób biorących udział w demonstracjach (Warszawa).
No spoko, ale to perspektywa lewaków z Europy, które sobie robią z Kurdów muppety do podpierania swojej ulubionej ideologii. Pomijając niestety to, że poszczególne grupy etniczne, religijne czy nawet klanowe wewnątrz danego narodu zwyczajnie się nie lubią czy nie czują wspólnego interesu. To historie czystek etnicznych, przesiedleń za czasów różnych dyktatur, sprzecznych interesów etc. Już nie mówiąc, że jak pisałem wyżej ludzie mają swoje życia, pracę, obowiązku inne - “wspieranie swoich” dla większości wystarcza i nie ma w tym nic złego.
Kurdowie po “pokonaniu” ISIS nikogo nie interesują, a jeżeli już to jakieś marginalne środowiska
wszystkie te marginalne środowiska raczej się kurczą niż rosną, więc raczej nie ma co się spodziewać potężnej liczby osób rwących się do robienia manifestacji o Rożawie
myślę, że jednak większość osób wspierających demonstrację pro-palestyńskie nie słyszało o Postoju
gdybym był Palestyńczykiem pewnie też by mi się nie chciało chodzić na demonstrację w innych tematach, ile można? Każdy ma też swoje życie, swoje zajęcia - to, że w imieniu jakiejś grupy się protestuje, to nie znaczy, że ta grupa ma teraz mieć aktywistyczny motorek w dupie i razem z chcącymi zbawić cały świat lewakami obskakiwać każde demo.
Kurdowie z Syrii się nie podniosą po słownym wsparciu ze strony jakiegoś gamonia z Polski xd
Tzw. treści sponsorowane. Płacisz jakąś kwotę i wtedy post się pokazuje większej grupie osób, również nieobserwujących twojej strony na podstawie danych demograficznych (płeć, wiek, wykształcenie, lokalizacja), zainteresowań czy nawet jakichś informacji typu zachowania konsumenckie.
No chyba, że się płaci za reklamy. Ja płacę i trochę to jednak działa.
Nie ma i prawdopodobnie nie będzie alternatywy wobec korpomediów społecznościowych jeżeli chce się dotrzeć do większego grona osób, zwłaszcza nieprzekonanych i mających więcej niż 35 lat. A w banieczce nikomu nie chce się siedzieć, albo na 20 różnych stronach.
Numer KW, można poszukać danych właścicieli licytowanej nieruchomości i poszukać coś w necie.
Podjechać pod adres, popytać sąsiadów.
3.Jest spora szansa, że przed licytacją i przybiciem w mieszkaniu dalej mieszka właściciel, którego mieszkanie jest licytowane więc generalnie warto uważać z tematem bo będzie się samemu w nieprzyjemnej sytuacji (no chyba, że nie przeszkadza komuś wykopywanie ludzi z mieszkania).
Podobna inicjatywa, acz lokalna.
No jednak w większości nie narzekają, a jeżeli narzekają to nie ma to jakiegoś systemowego wydźwięku.